Need for Speed Carbon powstał dawo dawno temu, w 2006 roku. Co prawda, już wtedy seria była wydawanym co roku taśmowcem, jednak poszczególne odsłony (m.in. NFS Underground, NFS Underground 2, NFS Most Wanted, NFS Carbon) wydawały się bardziej przemyślane i klimatyczne, niż części serii wydawane obecnie.
Dzisiaj pochylimy się nad wiekowym Need for Speed Carbon; sprawdzimy jak zestarzała się jedna z ciekawszych odsłon serii o nielegalnych wyścigach, oraz przekonamy się, czy dzisiaj sprawdza się równie dobrze jak kilkanaście lat temu. NFS Carbon był pod pewnymi względami innowacyjny. Oczywiście – w głównej mierze nadal mieliśmy do czynienia z odgrzewanym kotletem w stylu EA, jednak nie można zaprzeczyć, że był to kotlet odgrzany wyjątkowo dobrze.
Need for Speed Carbon – co nowego?
NFS Carbon był bezpośrednią kontynuacją wydanego rok wcześniej NFS Most Wanted (2005). Tyczy się to nie tylko warstwy fabularnej, ale także ogólnych wrażeń płynących z rozgrywki. W Need for Speed Carbon wszystko odbywało się w formie znanej już od Underground 2. Mamy jazdę dowolną, swoją kryjówkę (gdzie znajdują się zakupione pojazdy) i komis samochodowy (gdzie udajemy się celem zakupu nowych maszyn). Historię posuwamy na przód wykonując kolejne wyścigi.
Nowością w Need for Speed Carbon, względem Most Wanted, był podział mapy na terytoria kontrolowane przez poszczególne gangi samochodowe. Celem zajęcia danego skrawka mapy, należało wykonywać kolejne wyścigi. Wygrana w wyścigach odbywających się na danym terytorium powodowała przejęcie go przez nasz gang. Po zajęciu wszystkich dzielnic należących do wrogiego gangu, mogliśmy stanąć do finalnego wyścigu z bossem – po którym (w razie wygranej) dochodziło do całkowitego wyeliminowania wrogiej grupy. I tak w koło Macieju – aż do finałowego bossa z czerwonym Audi R8.
Szybcy i Wściekli w NFS Carbon
Drobny powiew świeżości był zauważalny także w kwestii tuningu samochodów. Generalnie NFS Carbon był chyba ostatnią odsłoną serii, która poziomem modyfikacji nawiązywała do Szybkich i wściekłych – trend w NFS zapoczątkowany przez NFS Underground (2003). Need for Speed Carbon szedł o krok dalej, bo w kwestii wizualnego tuningu pojazdów została wprowadzona interesująca mechanika Autosculpt. Pozwalała ona na dostosowywanie rozmiaru i kształtu poszczególnych elementów karoserii, co nie było możliwe nigdy wcześniej.
Autosculpt w Need for Speed Carbon umożliwiał nam zmianę rozmiaru felg i głębokość ich osadzenia. Mogliśmy zmienić wielkość i głębokość wlotów powietrza, rozmiar zderzaka i wiele, wiele innych elementów karoserii. NFS Carbon dawał nam też możliwość wyboru wielkości prześwitu samochodu. Nowości nie ograniczały się jedynie do kwestii wizualnych, ale zahaczały też o sprawy mechaniczne. Mogliśmy m.in.: wybierać długość przełożeń w skrzyni biegów (decydując, czy zależy nam na przyśpieszeniu luba prędkości maksymalnej), oraz decydować czy silnik ma generować większą moc lub moment obrotowy.
Carbon i Autosculpt
Praktycznie każda modyfikacja mechaniczna szła w pakiecie z możliwością wyboru dodatkowych konfiguracji, z których każda odgrywała kluczową rolę w zachowaniu samochodu na drodze. Co było tym bardziej ważne, że w trakcie rozgrywki w Need for Speed Carbon natrafialiśmy na wiele, różniących się od siebie typów wyścigów; inna konfiguracja mechaniczna sprawdzi się dobrze podczas klasycznego sprintu, a inna podczas driftu w kanionie. Tuning w NFS Carbon wypadał więc (i wciąż wypada) bardzo, bardzo dobrze.
Wyraziste postacie i Wingmani
Co jeszcze NFS Carbon robi dobrze? Dobrze przedstawia obecne w grze postacie. Poszczególne persony są bardzo wyraziste i odznaczają się unikalnym charakterem, którego mogłyby pozazdrościć inne tytuły, nie skupiające się tak bardzo na wyścigach samochodowych. A skoro o postaciach mowa, to wypada też wspomnieć o mechanice Wingamanów. W trakcie posuwania historii do przodu, zyskamy dostęp do całej masy pomocników, których werbujemy do pomocy na czas wyścigu. Taki wingman może np. blokować przeciwników w trakcie wyścigu, co zapewnia drobną przewagę w kluczowych momentach.
Kilkunastoletnia grafika Need for Speed Carbon nie straszy tak bardzo
Gra wciąż wygląda całkiem przyzwoicie. Co prawda, wersja na PS2 trochę straszy niską rozdzielczością i wszechobecną pikselozą, jednak NFS Carbon na PC prezentuje się naprawdę nieźle, zwłaszcza po zainstalowaniu Wide Screen Fix. Oczywiście – całość oprawy wizualnej wyraźnie odstaje od współczesnych tytułów, jednak nie wygląda tak źle, by miała odstraszać od ewentualnego powrotu do Need For Speed Carbon.
Podsumowując – Carbon zestarzał się naprawdę przyzwoicie. Mechanika jazdy wciąż daje frajdę a rozbudowane możliwości tuningu robią wrażenie nawet dzisiaj. Grafika nie straszy i – pod warunkiem, że będziemy się trzymać z daleka od wersji Need for Speed Carbon na PS2 – wciąż momentami potrafi cieszyć oko. To solidna odsłona serii – warto do niej wrócić.