Recenzja płyty Svartidauði – Revelations of the Red Sword

20 maj, 2022

Dobry black metal to nie tylko chaotyczne szarpanie strun nad zakopanym w ziemi mikrofonem. Zbyt wiele zespołów puszcza wodze umiaru i idzie w absolutne ekstremum, w myśl zasady – więcej przesterów, niezrozumiałego growlu i czarnobiałych, leśnych sesji zdjęciowych. Całe szczęście, na Revelations of the Red Sword zespołu Svartidauði, idzie w całkiem przeciwnym kierunku.

Islandczycy z Svartidauði jasno pokazują, że wiedzą jaką muzykę chcą robić. Bardzo dobrze przyjęty Flesh Cathedral, będący jednocześnie pierwszym pełnowymiarowym krążkiem grupy, sprawnie ukrywał swoją debiutanckość. Podobne dopracowanie techniczne i pewność stylu to zwykle domena albumów dużo późniejszych i zespołów z dużo większym stażem. Tym bardziej cieszy więc fakt, że po sześcioletnim okresie oczekiwania, doczekaliśmy się drugiego krążka – Revelations of the Red Sword, który nie dość, że dorównuje pierwszemu, to także w wielu aspektach go przewyższa.

Album liczy aż 6 utworów, czyli o 2 więcej niż Flesh Cathedral, jest jednak krótszy o niecałe 10 minut. Jest dynamiczniej, soczyściej i treściwiej. Szybkie tempo narzucane jest już od pierwszego Sol Ascending i skutecznie kontynuowane do Wolves of a Red Sun. Tam nieco zwalnia; gorączkowe przestery przechodzą w bardziej melodyjne riffy, pozwalając odpocząć i nabrać oddechu. Jednak nie dajcie się zwieść – po krótkiej przerwie ponownie trafiamy na tory histerycznie przesterowanych gitar i ponurego growlu, które towarzyszą nam już do ostatniego, prawie dwunastominutowego Aurem Lux

svartidaudi revelations of the red sword

Revelations of the Red Sword – black metal, który nie boli

Mimo gęstego jak smoła, potępiającego klimatu, w jakim obraca się krążek Revelations of the Red Sword, nie uświadczymy tu typowej dla BM pretensjonalności. Mroczny nastrój delikatnie przełamywany jest lżejszymi i wolniejszymi momentami, dając poczucie wyważenia i przemyślenia. Jest chaos, mrok i przerażające potępienie, jednak podane ze smakiem i umiarem. Uzyskana w ten sposób upiorna linia melodyczna, doskonale wpada w ucho i, niczym wesołe stado nietoperzy, utrzymuje się tam wiele długich godzin po przesłuchaniu albumu.

Tu po prostu wszystko się trzyma – dobrze wykonany growl, nie przesadzone przestery i genialna perkusja. Każdy z zespołu zrobił dobrą robotę, jednak to riffy Þórira sprawiają najlepsze wrażenie, stawiając Svartidauði w Islandzkiej czołówce black metalowych kapel. Album nie kończy się na dobrym pierwszym wrażeniu. Zyskuje wraz z kolejnymi odtworzeniami, odkrywając się przed nami jeszcze mocniej; jak przerażająca ścieżka w głębi ponurego lasu, która z każdym przejściem zaczyna podobać się coraz bardziej.  

Redakcja

Redakcja

Prześlij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ostatnie

Hiveswap: Act 1

Hiveswap: Act 1

Platformy: PC / Producent: WhatPumpkinGames Wersja...

Najlepsze Biurko Gamingowe – Co Wybrać

Najlepsze Biurko Gamingowe – Co Wybrać

Rozpoczynanie przygody z profesjonalnym graniem, streamowaniem, czy też po prostu dłuższym przebywaniem przed komputerem, to coś, na co warto się przygotować. Wiadomo, że wielką rolę gra tutaj odpowiedni sprzęt, natomiast nie jest to jedyny aspekt, na który zwraca się...

Mody do Left 4 Dead 2, które warto sprawdzić

Mody do Left 4 Dead 2, które warto sprawdzić

Połowa siły dzisiejszego Left 4 Dead 2 tkwi w modyfikacjach, jakie możemy zainstalować do gry. Z tej okazji przygotowaliśmy krótki przegląd, w którym przedstawimy ciekawe mody do Left 4 Dead 2, które warto zainstalować. Steam Workshop może pochwalić się tysiącami...

Enlisted [CPP] Many GEOs