Requiem dla snu to nie jest smutny film o ćpunach. Perfekcyjna gra ujęć, połączona z uszytą na miarę ścieżką dźwiękową, nieco przełamują całość obrazu. Wciąż mamy do czynienia z dramatem – to fakt – ale jednak z dramatem wzbogaconym – o elementy niby groteski i czarnego humoru – kilka zmyślnych zabiegów, które sprawiają, że Requiem dla snu przez większą część seansu nie jest aż tak przygnębiający.
Requiem dla snu (tytuł oryginalny – Requiem for a dream) swoją światową premierę miał 14 maja 2000 roku. Odpowiedzialni za niego są kolejno: Huber Selby Jr. – który napisał najpierw książkę, a potem scenariusz; i Darren Aronofsky – który na podstawie tego scenariusza wyreżyserował film. Z perspektywy czasu, poszło im całkiem nieźle – Requiem dla snu był nominowany do Oskara i 13 innych nagród, a magazyn Sight & Sound odważnie stwierdził, że „Po obejrzeniu tego filmu nie będziesz tą samą osobą”. Coś w tym jest, bowiem film na zawsze zapisał się w historii kinematografii, z mianem jednego z najbardziej szokujących obrazów, jakie zagościły na wielkim ekranie. Dlaczego? Poniższa Requiem dla snu recenzja wszystko wyjaśnia.

Requiem dla snu – powolne wyniszczenie czwórki bohaterów
Sara Goldfarb to owdowiała emerytka, która wiedzie proste życie, typowe dla osoby w jej wieku – dnie spędza na jedzeniu czekoladek, oglądaniu telewizji i pogaduszkach z sąsiadkami – czyli generalnie bez fajerwerków. Wszystko zmienia się o 180 stopni, kiedy dostaje okazję wystąpienia w swoim ulubionym programie telewizyjnym. Od tego momentu jej życie nabiera nowego celu – zrzucić kilka kilogramów i zagościć na ekranie – ubrana w ulubioną, czerwoną sukienkę. Równolegle do historii Sary rozgrywa się historia trójki przyjaciół. Harry, jego dziewczyna Marion i Tyrone – dorośli przed trzydziestką, którzy lubią dobrą zabawię i eksperymenty z narkotykami; planują wspólny biznes i żyją marzeniami o bogactwie.

Mocną stroną Requiem dla snu jest sposób podejścia do widza i unikalny sposób przedstawienia historii. Darren Aronofsky ostrożnie podnosi temperaturę – stopień po stopniu podgrzewa wodę, gotując nas jak żabę. Dzięki temu nie zauważamy, kiedy ta groteskowa historia, niezbyt radosna, ale jednak nie całkowicie smutna – zamienia się w spektakl całkowitego unicestwienia. Tak jak bohaterowie filmu nie zauważają, kiedy pogoń ku realizacji marzeń zmienia się w równię pochyłą do miejsca, gdzie nie ma już żadnych marzeń – a jedynie łzy, zgrzytanie zębów i krzyk rozpaczy. Requiem dla snu pozwala nam podziwiać bieg wydarzeń trochę z perspektywy bohaterów – tak jak oni, zbyt późno zdajemy sobie sprawę, że jest już bardzo źle i nie ma możliwości ratunku.

No i te genialne ujęcia! Zbliżenia i detale, uporządkowane w perfekcyjny sposób, wzbogacają Requiem dla snu o unikalną perspektywę. To, w połączeniu z dużą dynamiką cięć – w odpowiednich momentach – skutecznie pomaga budować atmosferę chaosu. W kulminacyjnym momencie, obraz co kilka sekund przerzuca nas między poszczególnymi bohaterami, pozwalając “podziwiać” ich unicestwienie, niemal jednocześnie.
Recenzja Requiem dla snu – To nie jest film o narkotykach
Przy czym należy mieć na uwadze, że nie jest to film o narkotykach. To prawda – pełnią one ważną rolę i w ciągu całego seansu nie opuszczają bohaterów na dłuższą chwilę. Jednak to pogoń za marzeniami, a nie narkotyki, jest powodem wszystkich nieszczęść, na jakie trafiają bohaterowie Requiem dla snu. Tak jak marzenie wystąpienia na ekranie w ulubionej sukience, wpędza Sarę Goldfarb w uzależnienia od pigułek odchudzających; tak marzenie dużych pieniędzy wpędza Harry’ego, Marion i Tyrona w głąb narkotykowego półświatka i jeszcze większych eksperymentów z używkami. Zanim zdążą się obejrzeć, każdy z czwórki bohaterów zostanie bezpowrotnie zniszczony, w niewiarygodnie bolesny sposób.

Requiem dla snu to nie jest smutny film o ćpunach ani moralizatorski obraz narkotyków. To opowieść o pogodni – za marzeniami, za lepszym życiem, za dużymi pieniędzmi i sukcesem. O pogodni, która kończy się całkowitym unicestwieniem – w miejscu, gdzie już żadne marzenia nie mają racji bytu. To bardzo dobry film, który każdy powinien obejrzeć.